Ignacy Miedziński i BPSC: impuls i konsekwencja

 Dzięki współpracy z Oracle oraz stworzeniu systemu Impuls BPSC - śląski producent oprogramowania dla firm - wypracował silną pozycję na polskim rynku ERP. Teraz założona przez Ignacego Miedzińskiego firma rozkręca działalność na Ukrainie, wchodzi na giełdę i przymierza się do przejęć mniejszych firm.


Pomysł założenia firmy narodził się blisko dwadzieścia lat temu w pociągu. Trzej przyjaciele ze studiów matematycznych Uniwersytetu Śląskiego postanowili wspólnie "coś wymyślić na peceta", który w połowie lat 80. był nowością na rynku.

- Kupiliśmy peceta i zaczęliśmy opracowywać wstawki do programu dla przedsiębiorstw. Na początku były to rozwiązania z zakresu finansów i księgowości - wspomina Ignacy Miedziński, obecnie prezes Biura Projektowania Systemów Cyfrowych, czyli BPSC. Miedziński jako jedyny miał już doświadczenie w biznesie (prowadził firmę produkującą wibroizolatory), Franciszek Szweda (wiceprezes odpowiedzialny dziś za rozwój oprogramowania w BPSC) oraz nieżyjący już Roman Zając tworzyli oprogramowanie.

Jednym z pierwszych klientów spółki była nieistniejąca już Huta Kościuszko w Chorzowie. Szybko pojawili się kolejni (do dziś ponad 1,5 tys. przedsiębiorstw). BPSC rozszerzało paletę produktów - m.in. o oprogramowanie wspomagające zarządzanie gospodarką materiałową oraz kadrami i płacami. Pierwsze projekty wykorzystywały bazę dBase

Współpraca z Oracle

- Nasza oferta zyskiwała coraz szersze uznanie. Znaliśmy już firmę Oracle, ale wówczas nie mieliśmy jeszcze środków, aby nawiązać z nią współpracę. Przełomowym momentem stało się pozyskanie pierwszego inwestora - relacjonuje Miedziński. Był nim Caresbac Polska, polsko-amerykański fundusz inwestycyjny. W 1992 roku w niewielkie wówczas przedsięwzięcie (firma zatrudniała wtedy około 20 osób - dziś prawie 200) zainwestował on około 80 tys. dolarów. Zastrzyk finansowy pozwolił informatykom rozrastającej się firmy poznać produkty Oracle.

Efektem było podpisanie w 1994 roku umowy o współpracy z tą korporacją, a następnie w ciągu 3 lat przygotowanie pierwszej wersji własnego produktu - opartego na bazie Oracle systemu klasy ERP Impuls BPSC (wówczas nazywanego jeszcze Impuls v.4).

To jemu śląska firma w największej mierze zawdzięcza swój dalszy rozwój. Korzyści ze współpracy były zresztą obustronne. Wchodzący na polski rynek koncern również był zadowolony (i jest do dzisiaj) ze znalezienia lokalnego współpracownika.

- BPSC to jeden z naszych najstarszych partnerów. Rozpoczęli z nami współpracę już w pierwszym roku po wejściu na rynek polskiego oddziału Oracle - mówi Malwina Narwicz, dyrektor sprzedaży technologii do sektora MŚP w Oracle Polska.

- Nasza współpraca rozwija się doskonale i uważamy BPSC za prawdziwego orędownika technologii Oracle, partnera, który przez ostatnie 14 lat walnie przyczynił się do spopularyzowania naszych produktów w Polsce. Obecnie firma BPSC jest traktowana jako partner strategiczny, mający ogromne doświadczenie i nowoczesne, dojrzałe rozwiązania.

Współpracę chwali też Ignacy Miedziński. W odróżnieniu od drugiego największego zachodniego koncernu SAP, z Oracle BPSC do dzisiaj nie konkuruje, lecz współpracuje.

- To jest układ partnerski. Oracle jest nastawiony na duże przedsiębiorstwa. Dla nas głównym rynkiem jest rynek średnich firm - tłumaczy Miedziński.

Dokończyć program

Kolejny ważny krok w rozwoju firmy związany był z wejściem następnego inwestora finansowego. W 2000 roku akcje przedsiębiorstwa objął SEAF CEE Growth Fund.

Przełom wieków nie był łatwym okresem dla firm informatycznych. Osłabienie tempa wzrostu gospodarczego odbiło się bardzo mocno na inwestycjach firm - szczególnie tych realizowanych w obszarze informatyki.

Mimo niesprzyjającej sytuacji rynkowej sprzedaż BPSC rosła. Podobnie było w kolejnych latach. W 2004 r. rozpoczęły się prace nad obecną dumą firmy - systemem Impuls 5. Końcowy etap prac nad systemem był chyba najtrudniejszym momentem w historii firmy. - Koszt opracowania takiego produktu jest bardzo wysoki, sięgający kilku milionów dolarów - wspomina Miedziński. - Realizując inwestycję musieliśmy posiłkować się kredytami, których uzyskanie dla firmy informatycznej, nie posiadającej poza źródłami oprogramowania większego majątku, mogącego być gwarancją spłaty nie było proste. Na dokończenie prac zabrakło około 1 mln dolarów. Źródeł finansowania zdecydowaliśmy się poszukać za granicą.

Prace nad dokończeniem oprogramowania sfinansowała Overseas Private Investment Corporation (OPIC), amerykańska instytucja rządowa, działająca na zasadach komercyjnych, której celem jest wspieranie przedsięwzięć amerykańskich m.in. na "wschodzących rynkach". Aktualnie spółka kończy spłatę kredytu, a Impuls 5 od roku jest na rynku - podkreśla Miedziński. Co by było gdyby się nie powiodło? Czy firma by upadła?

- Zdecydowanie nie - odpowiada prezes BPSC. - Tyle że nie dokończylibyśmy produktu, jak wszyscy nasi polscy konkurenci. Tym się od nich różnimy, że mamy dopracowany, bardzo nowoczesny produkt, funkcjonujący już u ponad 60 klientów. Łącznie z systemów ERP Impuls korzysta ponad 340 firm.

- BPSC. wyróżnia to, że ma bardzo nowoczesny produkt, który obejmuje wiele obszarów - potwierdza Tomasz Lalik, analityk z Beskidzkiego Domu Maklerskiego, który wprowadza BPSC na warszawską giełdę. Jednocześnie zwraca on uwagę, że produkt ten skierowany jest do średnich i dużych firm. Jego zdaniem, firmie brakuje oferty dla niższego segmentu. To jest istotna sprawa z punktu widzenia rozwoju w przyszłości - wiele z małych dzisiaj firm, gdy dorasta, szuka bardziej złożonych rozwiązań.

- Uzupełnienie portfela o produkt skierowany do tej grupy byłoby o tyle ważne, że pozwoliłoby w przyszłości części pozyskanych dzięki temu klientów zaproponować główny produkt BPSC, czyli "Impuls 5" - mówi Tomasz Lalik.

Na Wschód i na parkiet

Równolegle z pracami nad systemem Impuls 5, rozpoczęto zupełnie inne przedsięwzięcie - BPSC postanowiło zainwestować na Ukrainie.

- Skłoniły nas do tego oczekiwania naszych klientów. W dużej części są oni zorientowani na Wschód. Niekoniecznie już działają na tym rynku, ale myślą o nim perspektywicznie. BPSC objęło 75 proc. udziałów w ukraińskiej spółce Kompass Plus, która powstała na bazie spółki działającej na tamtejszym rynku ERP od 19 lat. Jej system został wzbogacony o nowe funkcjonalności systemu Impuls. Mamy więc na ukraińskim rynku własny produkt, który jest w tej samej technologii co nasz, w pełni dostosowany do tamtejszych realiów. Jest to o tyle istotne, że przy tak dużych różnicach pomiędzy Polską a Ukrainą nie wchodzi w grę dostosowanie do lokalnych warunków polskich systemów - mówi Miedziński.

- Proszę sobie wyobrazić, że ma pan w Polsce biznes i myśli pan o Ukrainie - tłumaczy prezes BPSC. - W rozmowie handlowej dotyczącej systemu ERP będzie się pan pytał - co pan, panie prezesie Miedziński, zrobi z moją Ukrainą? Jeśli ja panu odpowiem: przystosuję swój produkt, to pan sobie pomyśli, że "wciskam kit". Ale jeśli powiem, że mam tam firmę i ta firma ma produkt, który można sprawdzić, to będzie już inna rozmowa.

- To, że BPSC zdecydowało się zainwestować na Ukrainie, to dobra wiadomość, bo dzięki temu również my będziemy mogli łatwiej sprzedawać tam nasz produkt - mówi wiceprezes Comarchu Zbigniew Rymarczyk. - My mamy tę przewagę nad konkurentami, że rozpoczęliśmy działalność międzynarodową kilka lat temu. Wtedy było to krytykowane, a z perspektywy czasu okazało się jedną z najważniejszych innowacji biznesowych w naszej branży.

Wchodzenie innych firm polskich przyczyni się, jego zdaniem, do wzmocnienia marki polskiego oprogramowania na tamtym rynku.

Ważnym wydarzeniem dla rozwoju BPSC będzie wejście na warszawską giełdę. Jakie są powody tego kroku? - Nie potrzebujemy pieniędzy z giełdy na rozwój produktu - główna inwestycja została zakończona, a dalszy rozwój, który oczywiście musi być cały czas prowadzony, może być realizowany ze środków własnych - mówi Miedziński.

Wiceprezes Comarchu zwraca uwagę, że polskie firmy nadal wydają na informatykę znacznie mniej pieniędzy niż firmy z zachodniej Europy czy nawet z krajów sąsiednich, takich jak Czechy. Jednocześnie coraz częściej zdarza się, że firmy, które były do tej pory obecne wyłącznie w Polsce, planują wyjście za granicę. W związku z tym potrzebują coraz bardziej złożonych systemów informatycznych. To są czynniki, które pozwalają na perspektywy rozwoju segmentu, w którym działa zarówno Comarch, jak i BPSC, patrzeć z optymizmem.

Również Zbigniew Rymarczyk uważa, że rynek producentów ERP czeka konsolidacja. - Firmę działającą w tej branży musi być stać na to, żeby stworzyć i rozwijać rozbudowany system wielojęzyczny, czy żeby wysłać zespół konsultantów na Ukrainę lub do Niemiec - mówi wiceprezes Comarchu.

Gdzie jesteśmy, gdzie będziemy...

Patrząc na dane opisujące polski rynek ERP, widać że BPSC (ponad 5 proc. udziałów) należy do czołówki, mimo że działa na rynku zdominowanym nie tylko w Polsce, ale i na świecie przez międzynarodowych gigantów takich jak Oracle czy SAP. Spośród firm krajowych wyprzedza ją tylko jedna - Comarch. Prezes BPSC przekonuje, że na dane pokazujące udziały w rynku trzeba spojrzeć jeszcze z jednej perspektywy - uwzględniającej specjalizację poszczególnych firm w różnych segmentach.

- Trzeba wziąć pod uwagę, że prezentowane dane pokazują jedynie wartość całkowitej sprzedaży. Nas interesuje rynek średnich firm. Gdyby z tych ogólnych danych wyciągnąć wyłącznie liczby dotyczące rynku średniego, to jesteśmy na nim liderem - mówi Miedziński.

O jaki segment chodzi? - O firmy zatrudniające od 100 do 2000 pracowników z branży produkcyjnej, dystrybucyjnej i usługowej. Owszem, BPSC posiada kilku dużych klientów (zatrudniających 3-4 tys. osób). Ale tam, jak przyznaje prezes Miedziński konkurencja jest olbrzymia (o klientów tych walczą przede wszystkim SAP i Oracle), więc jego firma nie nastawia się na ekspansję w tym sektorze.

Co będzie dalej? BPSC duże nadzieje wiąże z rozwojem na Ukrainie, w nowych krajach Unii Europejskiej (tam głównym motorem rozwoju są polscy klienci firmy). Jednak głównym rynkiem pozostanie rynek polski, a głównym produktem "Impuls 5".

- Impuls, dzięki swojej modułowej budowie, dostosowany jest do potrzeb każdego przedsiębiorstwa bez względu na jego wielkość i profil działalności - komplementuje stworzony przez BPSC system Malwina Narwicz. - Architekci BPSC bardzo szybko adaptują i implementują w swoich rozwiązaniach wszelkie nowinki techniczne, a klienci BPSC otoczeni są bardzo troskliwą opieką serwisową i poserwisową. Sukcesem firmy są także ludzie w niej zatrudnieni, młody zespół, bardzo dynamicznie reagujący na potrzeby klientów i wszelkie zgłaszane przez nich problemy.

Oprócz Ukrainy i giełdy kolejnym ważnym elementem strategii firmy jest rozbudowa sieci partnerskiej, zarówno o partnerów "produktowych", czyli niszowe firmy, których praca uzupełnia ofertę (np. o moduł "remonty" czy będący rozwinięciem systemu kadrowo-płacowego tzw. miękki HR), jak też o firmy sprzedające i wdrażające systemy BPSC.

Pytany o silne strony swojego przedsiębiorstwa Miedziński wymienia elastyczność, zdolność do szybkiego reagowania, dopasowywania się do wymagań klientów. Polska spółka jest z całą pewnością bardziej elastyczna, lepiej dostosowująca się do oczekiwań klienta. Z drugiej strony silny międzynarodowy brand to coś, co jego zdaniem dla wielu klientów ma pewne znaczenie.

Ma jednak nadzieję, że wejście na giełdę oprócz zastrzyku kapitału przyniesie również wzrost rozpoznawalności i wzmocnienie marki. Zarówno zagrożeniem, jak i szansą jest globalizacja - to jej firma zawdzięcza np. możliwość ekspansji na zagraniczne rynki, wzrost popytu na coraz bardziej złożone oprogramowanie. Natomiast największy negatywny wpływ na tempo dalszego rozwoju mogłoby mieć ewentualne osłabienie wzrostu gospodarczego.

Zarówno zagrożeniem, jak i szansą jest dla BPSC globalizacja. To jej zawdzięcza firma np. możliwość ekspansji na zagraniczne rynki, wzrost popytu na coraz bardziej złożone oprogramowanie. Największy negatywny wpływ natomiast na tempo dalszego rozwoju mogłoby mieć ewentualne osłabienie koniunktury międzynarodowej.

Patrząc z perspektywy 20 lat można powiedzieć, że ścieżka rozwoju założonej i prowadzonej przez Ignacego Miedzińskiego firmy nie jest szczególnie spektakularnym przykładem sukcesu - typu "od garażu do miliardów". To raczej historia mozolnego budowania od zera siły przedsiębiorstwa, wykorzystywania nadarzających się okazji i, nawet mimo niezbyt sprzyjającej koniunktury (spadek wydatków firm na informatykę po 2000 roku), konsekwentnego zwiększania przychodów i umacniania swej pozycji na rynku.

Umiejętność zachowania stabilnych wyników to cenna cecha. Biorąc pod uwagę niepewność na międzynarodowych rynkach może się ona jeszcze jej przydać. Chociaż śląska firma na polskim firmamencie informatycznym raczej nie jest Syriuszem, to nie ma się co obawiać, że będzie na nim jedynie meteorem.

Źródło: www.wnp.pl

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top